Kiedy coraz bardziej fochujesz, a on coraz bardziej cię denerwuje…

Kiedy coraz bardziej fochujesz, a on coraz bardziej cię denerwuje...
O naszych, babskich fochach można stworzyć księgę z cytatami i historiami, rodem z horroru z elementami komedii. Momentów, kiedy wkurzasz się na otoczenie, na swojego faceta i na samą siebie jest milion. Jak jednak widzą nas faceci i co się dzieje z nami, kiedy nasza złość sięga zenitu?

Piękne początki i nieunikniona przemiana

Chyba każda z nas na początku znajomości powtarzała milion razy sobie i wszystkim dookoła: „jest tak cudownie”, „on jest inny i mnie w ogóle nie denerwuje”, „w końcu znalazłam kogoś, z kim mogę porozmawiać”. Sama pamiętam, jak podczas pierwszych miesięcy poznawania mojego Męża latałam na skrzydłach pod sufitem i nie denerwowałam się absolutnie niczym. Czy coś się zmieniło? Ależ oczywiście! A dlaczego? Bo zmienia się w każdym wypadku! Zawsze relacja na początku, kiedy nie jesteśmy jeszcze pewni tego, na co nam wolno, co wypada, a czego nie, jest trochę nierealna, trochę zmyślona. I nie mówię tego w kontekście okłamywania partnera i wszystkich dookoła. Człowiek zakochany, który totalnie stracił poczucie rzeczywistości,nie zachowuje się do końca tak, jak w ciągu innych etapów swojego życia. Ale z czasem, kiedy nasz partner staje się bardziej „swojski”, a my pozwalamy sobie w końcu na pokazanie się przy nim bez makijażu i w dresie, nasze zachowanie również powraca na normalne tory. I zaczynają się sytuacje, kiedy obie strony reagują zdziwieniem, że jednak nie wszystko jest takie różowe. Mój Mąż przeżywał również z otwartymi szeroko oczami moje krzyki, płacze i emocjonalne podejście do totalnej pierdoły, która okazywała się w tamtym momencie najważniejszą sprawą dla mnie i dla świata. Czy jesteśmy nadal razem i czy nie pozabijaliśmy się? Ależ oczywiście! I jest cudownie, bo po pierwsze on nauczył się reagować w odpowiedni sposób na moje chore momentami teksty i zachowania, a po drugie ja trenuję swój gniew i wrzaski, które świętego wyprowadziłyby z równowagi. Gdzieś tam powoli docieramy się w końcu i pojawia się złote słowo: KOMPROMIS, który potrafi nawet największego focha kobiecego i męską reakcję zamienić w spokój.

Kiedy Ty przesadzasz

Facet powinien być cierpliwy, powinien Cię uspokoić, kiedy masz gorszy dzień, pocieszyć, kiedy wszystko jest na NIE i wspierać. Jednak każdy człowiek jest tylko człowiekiem i każdemu zdarza się mieć zły humor. Tym bardziej nam – kobietom. Mając na głowie, cały dom, dzieci, ogarnięcie miliona spraw, swojej pracy, pomalowania się, wyprasowania sterty rzeczy, umycia okien, przeżycia okresu i magicznych chwil przed nim (BOŻE! ILE TEGO JEST!), to nie jest tajemnicą, że nasze nerwy cały czas są poddawane próbom. Sama po sobie wiem, ile mnie kosztuje momentami mycie kolejnych naczyń, które nagle z powrotem pojawiły się w zlewie, ugotowanie zupy, która wyparowała z garnka (? przecież zrobiłam jej o litr za dużo), załatwieniu spraw, które powinnam zrobić tydzień temu i tak mogę wymieniać przez 12 godzin… Zawsze w końcu pojawia się zdenerwowanie, frustracja, a czasami nawet krzyk. Przez przypadek, albo i nie, często obrywa się partnerowi. Dlaczego? Może dlatego, że kobieta jest tak skonstruowana, że wiele razy przenosi swoje gniewy właśnie na mężczyznę. Bo jest blisko, bo się nie obrazi na amen, bo tak jest wygodniej. Wiesz co jest najgorszą rzeczą w tym wszystkim? To, że postępując w ten sposób, robisz sobie z niego worek treningowy. A on nim nie jest i nigdy nie będzie. I nawet, jeśli powie, że nic się nie stało, że on to rozumie, to w głębi będzie czuć się trochę oszukany, bo to nie z jego winy spóźniłaś się na tramwaj, zostawiłaś klucze w pracy, spaliłaś obiad i skasowałaś coś z komputera…Związek to nie jest ciągłe obarczanie się i słowny boks. Jeśli kolejny raz udowodniłaś sobie i jemu, że jesteś totalną zołzą to znak, że musisz się zmienić. Nawet najbardziej cierpliwy facet nie wytrzyma ciągłej walki z Twoimi hormonami i porywczością. A po długiej pracy i wyczerpującym dniu każdy człowiek chce przyjść do domu, a nie na pole bitwy.

FOCH

Wszyscy faceci i wszystkie kobiety wiedzą, czym jest foch. I na pewno każdy przeżył go wiele razy na swojej skórze. Z reguły częściej fochuje płeć piękna. Może dlatego, że to faceci przeważnie latają za nami, starają się i przymilają, kiedy nam jest źle i kiedy jesteśmy wkurzone. Nieważne, że nie mamy ku temu większego powodu. Powód zawsze się znajdzie! A to on nie powiedział Ci, że przychodzi później z pracy, a to dowiedziałaś się, że w jego pracy pojawiły się dwie nowe, atrakcyjne kobiety i tak w kółko. W zasadzie to zawsze znajdzie się powód, żeby na jego pytanie: „kochanie, czy coś się stało?”, odpowiedzieć stanowczo: „NIC!”. Jeśli jednak myślisz, że dla niego jest to urocze i że on cieszy się tym, że jego kobieta ma muchy w nosie, to się mylisz. Wieczne dąsanie się i niezadowolenie nie tylko męczy i Ciebie i jego, ale przede wszystkim sprawia, że oddalacie się od siebie. Żadna osoba nie będzie z przyjemnością spędzać czasu z kimś, kto jest wiecznie nieszczęśliwy i nic mu nie pasuje. Może więc lepiej zmienić focha w trochę uśmiechu? Mówię Ci z własnego doświadczenia, że lepiej na tym wyjdziesz. Nawet jeśli Twoja frustracja i wkurzenie będzie sięgać zenitu, to postaraj się nie pokazywać swojej zołzowatej natury. W chwili wkurzenia wyżyj się na czymś! Mi pomaga gotowanie, pieczenie, słuchanie głośno muzyki i aktywność fizyczna. Po takiej serii zadań nie będziesz miała siły nawet pomyśleć, żeby się sfochować. Jeśli jednak raz na jakiś czas nie wytrzymasz i pokażesz, że to i tamto Ci nie pasuje (tak bez wyjaśnienia i nawet na przekór samej sobie) to pozwól sobie na kubeł lodów, czekoladę, głupią komedię i przyjdź się do niego przytulić ze spuszczonym wzrokiem. Nikt tak jak on nie zrozumie, że nawet Ty – jego ukochana kobieta możesz mieć czasem gorszy dzień.

fot. pexels.com

Tagi: , , , , , , , , , , ,

Powiązane artykuły

Poprzedni artykuł Następny artykuł
0 podzieliło się